Tytuł: Kościotrzep
Stron: 384
Wydawca: Książnica
Pysznie wyglądający, pod względem graficznym, Kościotrzep, czekał na swoją kolej dość długo. Bywa, że nie śpieszę się z lekturą, bo mam wewnętrzne przeczucie, że zadowoli mnie ona całkowicie. Bywa jednak i tak, że to przeczucie było mylne i coś, co miało być dobrą rozrywką dla spragnionego steampunku umysłu, okazuje się nudnym, przereklamowanym czytadłem, które wlecze się niczym kleik. Lektura męczy coraz bardziej i człowiek zadaje sobie pytanie: za co te nagrody i nominacje do nich? Czy zwykły czytelnik patrzy na dany (nagrodzony) tekst jakoś inaczej niż jurorzy?
Zaczęło się jednak bardzo obiecująco.
Seattle, około roku 1880. Gorączka złota ściągnęła w te rejony nie tylko więcej ludzi skuszonych łatwym sposobem wzbogacenia się, ale też spowodowała specyficzny wyścig wynalazków między Ameryką a Rosją. To właśnie Rosja ogłosiła na machinę, która da radę przekopać się przez lądolód i wydobyć tkwiące w nich złoto. Zadania stworzenia takiej machiny podjął się nikomu wcześniej nieznany naukowiec Leviticus Blue. Jak powiedział, tak zrobił i stworzył Kościotrzepa czyli Niesamowitą Wytrząsającą Kości z Ciała Machinę Wydobywczą. Potem jednak wszystko poszło nie tak. Machina wymknęła się spod kontroli i zniszczyła strukturę geologiczną miasta. W efekcie spod ziemi wydobył się trujący gaz, nazwany Zgubą, który nie tylko nie tylko zatruł wodę i powietrze, ale też zamienił część ludności w zombie czyli potocznie mówiąc zgnilasy. Twórca Kościotrzepa został okrzyknięty zakałą ludzkości, a wdowa po nim wciąż musi się borykać z ludzką nienawiścią i złośliwością.
Głównym bohaterem powieści (a przynajmniej taki miał być zamiar) jest nastoletni Zeke, syn Leviticusa Blue. Chłopak ma już dość takiego życia i postanawia odnaleźć dzielnicę, w której stał jego rodzinny dom oraz laboratorium ojca. Ma nadzieję znaleźć coś, co przemówi na korzyść ojca i udowodni, że nie miał złych intencji. W ślad za synem wyrusza matka, której głównym celem jest odnalezienie syna całego i zdrowego.
Jak zakończy się ich podróż przez zniszczone i zatrute miasto? Czy Zeke znajdzie to czego szuka? Kim jest ukrywający twarz pod maską tajemniczy doktor - wynalazca? Czy to możliwe, że Leviticus Blue jednak żyje?
Po pierwsze opis z tyłu książki zdradza zbyt wiele. Przydałoby się więcej tajemnicy i lakoniczności, no chyba, że miała tu zadziałać zasada, którą czasem stosują twórcy filmów, tworząc ich zwiastuny. Bardzo często zlepek głównych scen, okazuje się lepszy niż cały film. Może i tu o to chodziło?
Po drugie sceneria; zniszczone miasto i ludzie, którzy muszą walczyć o każdy haust powietrza i zatrutej wody, jest świetna. Miałam skojarzenia z Metrem2033, może trochę przez te goglowate maski i trochę z Dzikim Zachodem. Jednak samo budzenie skojarzeń, to za mało.
Początek powieści, swoiste wprowadzenie w temat, jest ciekawe. Gdy zaczyna się tułaczka po mieści, robi się zwyczajnie nudno. Zeke i jego matka, niezależnie od siebie, spotykają nowych ludzi; sojuszników i wrogów, a wszystko prowadzi obydwoje do tego samego: spotkania z doktorem Minerichtem.
Wielkiego finału jednak nie będzie. Postaci są mało żywotne, wydarzenia przewidywalne, zgnilasy jakby w tle i tylko robią hałas. Co poszło nie tak i kiedy, trudno powiedzieć, ale jestem mocno zawiedziona i mam poczucie, że czas przeznaczony na tę książkę był straconym. A mogło być zupełnie inaczej.
Szkoda, na początku też spodziewałam się czegoś lepszego. Z pewnością nie sięgnę
OdpowiedzUsuńJeszcze się zastanowię nad lekturą ;)
OdpowiedzUsuńCzyli raczej nie warto sięgać po tę książkę. Zdecydowanie odpuszczę sobie jej lekturę.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za steampunkowymi klimatami, a jeśli jest do tego jeszcze nudna, to tym bardziej sobie podaruję :D
OdpowiedzUsuńNienawidzę takich sytuacji, kiedy poświęcam czas jakiejś lekturze i okazuje się, że to był wielki błąd. Współczuję spotkania z tą książką.
OdpowiedzUsuńJeżeli mam być szczera, to odechciało mi się w ogóle czytać tę powieść :/ Uwielbiam steampunk i jakoś nie mam ochoty na książkę, która nie ma z nim praktycznie nic wspólnego, chociaż wszystko sugeruje coś zupełnie innego :/
OdpowiedzUsuń