Tytuł: Hołd dla mroku
Tytuł cyklu: Cienie Pojętnych, t. 4.
Wydawca: Rebis
Stron: 464
Moja ocena: 9/10
Hołd dla mroku to czwarta odsłona cyklu Cienie Pojętnych Adriana Tchaikovsky'ego. Recenzje tomów poprzednich można przeczytać tutaj, tutaj i tutaj.
Tom czwarty przedstawia dalsze losy ogarniętych wojną Nizin. Śmiertelny pochód Imperium Osowców trwa i już nic nie jest w stanie go powstrzymać. Stenwold Maker, zwany przez wszystkich Mistrzem Wojny, kieruje przygotowaniami Kolegium do obrony przed atakiem Os; jednocześnie jego agenci zostają wysłani w różne miejsca kraju, z zupełnie odmiennymi zadaniami, które jednak mają wspólny mianownik.
Poprzednio odniesione drobne zwycięstwa już nikomu nie dają nadziei i wszyscy są świadomi, że nie ma zbyt wielu szans na to, by wygrać z Osami.
W części czwartej na plan pierwszy wysuwają się dwa wątki.
Pierwszy dotyczy planów starego moskitowca Uctebri, który wreszcie zdobył Szkatułę Cienia i manipulując osobą królewskiej siostry, pragnie nie tyle dać władcy nieśmiertelność, ile uczynić z księżniczki marionetkę, za pomocą której faktyczne rządy będzie sprawował on sam. Realizacja tych zamiarów wydaje się być naprawdę bliska. Czy mu się to uda i czy Seda, siostra cesarza okaże się naiwną, uległą kobietą, czy też może ukaże zupełnie inną stronę swojej osobowości? Tego czytelnik dowie się w finale powieści.
Drugi wątek ściśle związany z pierwszym, dotyczy mistrza broni Tisamona, który dręczony skomplikowanym poczuciem honoru i obowiązku opuszcza córkę i przyjaciół, i wyrusza w niebezpieczną podróż, być może bez możliwości powrotu. Co takiego nim kieruje i czy chodzi tylko o honor i kwestię wierności, czy też jest w to wmieszana inna, złowieszcza siła?
Garść pozostałych, mniejszych wątków opisuje dramatyczną obronę państw - miast przed inwazją Os. Rasy, które dotąd uważano tylko za uległe, bezmyślne i nadające się do niewolniczej pracy, podnoszą bunt. W krainach muszców, mrówców, pszczelców i pająków tlą się kolejne zarzewia sprzeciwu wobec agresorów i ich bezwzględnej, obfitującej w wyzysk polityki.
Do głosu dochodzą liczne grupy mieszańców, uciekinierów i uchodźców, którzy pod wodzą Salmy tworzą silną armię i prowadzą zupełnie nietypową wojnę z armiami Os.
Hołd dla mroku przedstawia krwawą stronę wojny. To już nie tworzenie traktatów i dyplomatyczne szukanie sprzymierzeńców. Skończyły się czasy, kiedy od wojny można się było odżegnać i zasłonić się neutralnością. Imperium Czerni i Złota jest zaprogramowane na niszczenie i całkowity podbój, i nie oszczędzi nikogo. To istny pochód śmierci, który nie bierze jeńców, ani nie czyni wyjątków. Warte uwagi jest spostrzeżenie jednej z bohaterek; Osy nie mogą przestać wojować i niszczyć, bo taka jest ich natura. To olbrzymie Imperium funkcjonuje tylko dlatego, że może nieustannie rozszerzać swoje panowanie na inne tereny. Gdyby Osy zaprzestały wojny, w końcu zwróciłby się przeciwko sobie.
To, co trudno czasem czytelnikowi przeboleć, to fakt, że autor nie oszczędza swoich bohaterów. Wojna, którą opisuje pochłania mnóstwo ofiar, zarówno takich zupełnie anonimowych, jak i tych, do których już zdążył się czytelnik przywiązać. Dramatyczny finał powieści pokaże, komu będzie dane przeżyć i walczyć dalej, a dla kogo ta walka będzie ostatnią. Przyznam, że z odejściem niektórych bohaterów bardzo trudno było mi się pogodzić.
Mnogość wątków w czwartej części początkowo może budzić uczucie zagubienia, ale z czasem okazuje się, że wszystko zmierza ku logicznemu zakończeniu. Niemal słyszy się ten charakterystyczny dźwięk, kiedy poszczególne elementy wskakują na właściwe miejsce.
Dodatkowo, tym razem autor wzbogaca fabułę o prywatne i uczuciowe motywacje poszczególnych bohaterów, dzięki czemu są oni nie tylko bardziej wyraziści, ale i bardziej ludzcy. Nie znaczy to jednak, że łatwiej ich zrozumieć. Każda rasa jest inna i na swój sposób charakterystyczna, co objawia się specyficznie rozumianym poczuciem honoru i obowiązku wobec wyznawanych idei.
W tej części cyklu pojawiają się także kolejne motywy, które pozwalają powiązać losy ogarniętych wojną krain z historią Europy, np. Imperium Os, by sprostać apetytom władcy i ludu organizuje igrzyska na wzór rzymskich walk gladiatorów, a wynalazcy na usługach cesarza stosują na ludności cywilnej gaz koloru żółtego, który w kilka sekund przyczynia się do śmierci całego regionu i działa jeszcze długo po rozpyleniu. Mało kto nie potrafiłby się w tym ostatnim dopatrzeć iperytu i zastosowania go przez Niemców w pierwszej wojnie światowej. Wszystko to powoduje, że historię czyta się z wypiekami na twarzy i trudno się uwolnić od myśli, co będzie dalej.
Jak już wcześniej wspomniałam, finał powieści mocno zaskakuje i gdyby autor się uparł, mógłby zakończyć opowiadaną historię na tym właśnie tomie. Kiedy jednak przyjrzeć się niektórym sprawom bliżej, okazuje się, że wiele rzeczy nie zyskało swojego rozwiązania, a wręcz domaga się kontynuacji. W prowadzonej wojnie co prawda nastąpił przełom, ale nietrudno się domyślić, że to nie koniec. Po prostu zmienił się układ sił, a w grze pojawiły się nowe pionki, o decydującym znaczeniu.
Dlatego wszystkich, którzy jeszcze się wahają, a szukają dla siebie dobrej, ambitnej lektury, zachęcam do zapoznania się z cyklem, bo naprawdę jest tego poznania wart. Świat ludzi o cechach owadów; świat wynalazców i wojowników, porwie Was i sprawi, że na sprawy wojennej zawieruchy spojrzycie z zupełnie innej perspektywy, a jednocześnie nie będziecie mogli oderwać się od lektury.
Polecam!
Za egzemplarz do recenzji
bardzo dziękuję
Panu Bogusławowi
z Domu Wydawniczego Rebis
Pozdrawiam serdecznie!
Kusisz, aj kusisz:)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie zapoznałam się z powieściami tego autora ani nawet z tą serią, choć mnie ciekawi, gdyż kocham fantastykę! :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś (jak zabraknie mi książek na półce)...
OdpowiedzUsuńSeria już od dawna mnie interesuje. Lubię taką tematykę i wydaje mi się, że ta seria przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie przepadam za fantastyką, raczej się nie skuszę, ale ciekawa recenzja:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Raczej podziękuję. To chyba nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuńChyba klimaty nie za bardzo moje, ale może kiedyś się przekonam do tego gatunku :)
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty, nie mój gust :P
OdpowiedzUsuńI znowu ten Czajkowski!:) Pomimo że nie cierpię fantastyki, chciałbym sięgnąć.
OdpowiedzUsuńTa książka niestety do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Chyba nie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ach, Twoja współpraca z Rebisem owocuje masą bardzo dobrych recenzji z gatunku fantastyki :) Muszę przyznać, że brat zaglądał mi przez ramię jak czytałam tę Twoją recenzję i muszę przyznać, że chyba jest on bardziej zainteresowany książką niż ja :D A niedługo jego urodziny...
OdpowiedzUsuńTym razem raczej spasuję...
OdpowiedzUsuńEdyto, same cykle u Ciebie. A ja uciekam od serii książkowych, bo ciężko mi potem nadrabiać stracone tomy.
OdpowiedzUsuńjak narzie odpuszcze sobie, za duzo czytania a jak sie w ciagne to kolejna ksizka z cyklu
OdpowiedzUsuńnie moja bajka. Czekam na inne recenzje.
OdpowiedzUsuńCo to za cisza czytelniczo-recenzencka :( ?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na recenzje!