Tytuł: Królowa niczego, t.3
Data premiery: 15.01.2020.
Stron: 360
Wydawca: Jaguar
Kilka dni temu w moje
ręce trafił przedpremierowy egzemplarz trzeciej części trylogii o magicznej i
fascynującej krainie elfów autorstwa Holly Black. Ponieważ druga część
zakończyła się spektakularnym cliffhangerem, oczekiwanie na część trzecią było
istną torturą.
Jude Duarte,
śmiertelniczka, która zakręciła elfim światem i zasiała na dworze królewskim
istny zamęt, została z tego świata wygnana. Nie chcę tutaj pisać więcej, aby
nie psuć przyjemności z czytania tym, którzy jeszcze serii nie znają. Jednak
muszę powiedzieć, że nie tak miało być. Związek Cardana i Jude już tak mocno
się zaawansował, a tu taki cios. Dlaczego, dlaczego, dlaczego, chciałoby się
raz po raz zadawać to pytanie? Co siedziało Cardanowi w głowie i co teraz? Obecnie
już znam odpowiedzi, jestem po lekturze części trzeciej i jestem spokojna.
Czytałam też recenzje innych czytelników i wreszcie rozumiem żal i
rozczarowanie niektórych. Ale po kolei.
Jude, po decyzji
wygnania, stara się zadomowić na nowo w świecie śmiertelników. Staje zatem
przed tak przyziemnymi sprawami jak opłacenie rachunków czy pomoc w lekcjach
elfiemu braciszkowi Dębowi. Z drugiej strony dziewczyna nie potrafi zapomnieć o
świecie elfów i wybaczyć sobie, że tak się dała Cardanowi podejść, pozwalając
tym samym wyeliminować się z politycznej szachownicy władzy. A przecież tyle
wycierpiała, wytrzymała, zniosła, zaryzykowała. A potem popełniła dodatkowy
błąd: zakochała się.
Obecnie Jude bierze
zlecenia polegające na zabijaniu potworów atakujących ludzi i, choć wymaga to
ciężkiej pracy i bohaterka nie raz obrywa, pieniądze z tego są całkiem niezłe.
Wkrótce potem nadarza się
okazja, by wrócić do Elphame i wyrównać rachunki. Jude oczywiście skwapliwie z
niej skorzysta. Nie jest to takie trudne, gdy ma się siostrę bliźniaczkę. A co
w Elphame? Kraj stoi na skraju wojny. Co prawda Cardan trzyma podległe sobie
królestwa żelazną ręką, ale ojczym Jude, Madoc, już zbiera siły, by sięgnąć po
koronę. Jude będzie musiała wybrać stronę, po której się opowie.
Tak mniej więcej do
połowy książka trzyma poziom swojej poprzedniczki. Jude wraca do królestwa elfów,
ze zdziwieniem zastaje pewne zmiany, ale też widzi, że jej wpływ wciąż istnieje.
Sama scena ze złamaniem korony i to co się dzieje później jest spektakularne,
naprawdę czytałam z wypiekami na twarzy. Potem akcja nieco zwalnia i konsekwentnie
prowadzi nas do zakończenia, którego większość się nie spodziewała. Czy
faktycznie autorka poszła na łatwiznę i dała czytelnikom za dużo słodyczy? Czy
ja, jako czytelnik, jestem rozczarowana? Nie. Fakt, można było ciągnąć akcję
dalej; komplikować ją intrygami z dworu i kolejnymi scysjami Jude i Cardana. Z
drugiej jednak strony jak długo można to ciągnąć? Takie odbijanie piłeczki
dobre jest dla oper mydlanych, gdzie bohaterowie na przemian to kłócą się, to
godzą. Myślę, że autorka zrobiła, to co musiała. Pozwoliła, by tym razem
królestwo uratowała księżniczka i dostała je w pakiecie razem z księciem w
nagrodę.
Jako czytelnik jestem
spokojna. Zakończyło się, jest happy end, trzeba czytelniczo żyć dalej. Najważniejsze
jest to, że trylogia Holly Black to naprawdę kawałek dobrej historii o świecie
elfów. Jest barwna, czarująca i porywa jak rwący potok. Chce się ją czytać.
Autorka dba o detale, zwyczaje, reguły etykiety, szczegóły wyglądu wnętrz i
poszczególnych ras. Bardzo lubię taką pieczołowitość. Dlatego polecam,
oczywiście jak najbardziej. Sama zaś z pewnością jeszcze do tej historii wrócę.
Dziękuję!
Ja dzisiaj nadrobiłam drugi tom i omg co to było :D Nie mogę doczekać się, aż przeczytam finał :D
OdpowiedzUsuńCzekam aż ten tom wpadnie w moje ręce! Już nie mogę się doczekać! :D
OdpowiedzUsuńSeria póki co przede mną, ale już czeka w kolejce ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie kończę drugi tom. Zostało mi jakieś 100 stron, ale wiem, że nie będę mogła się doczekać, aż dorwę ostatnią część!
OdpowiedzUsuń