środa, 17 września 2014

Kiera Cass: Jedyna

Autor: Kiera Cass
Tytuł: Jedyna cz. 3
Stron: 320
Wydawca: Jaguar



Każda kobieta marzy o księciu z bajki. Każda kobieta może swojego księcia znaleźć, trzeba tylko umieć szukać. Bo któż to właściwie jest, taki książę z bajki? Oprócz takich oczywistych przymiotów jak uroda i charyzma, powinien być kochający, wpatrzony w swoją księżniczkę i gotowy dla niej na wszelkie poświęcenia.
A czy księżniczka powinna spełniać dane wymogi, posiadać listę cech pożądanych, aby być tą jedyną? No jasne. Oprócz takich oczywistych przymiotów jak uroda, skromność, powinna być kochająca, wpatrzona w swojego księcia i gotowa dla niego na wszelkie poświęcenia. 
Czy America Singer jest taka? Czy nadaje się na królową, mimo że nie jest pewna co do swoich uczuć wobec Maxona, mimo że jej poparcie w sondażach spada i mimo że potencjalny teść jej nie znosi? Jak zakończy się Selekcja, której owocem będzie nowa para królewska Illei?
W trzeciej części swojej debiutanckiej trylogii, Kiera Cass stara się dać swoim czytelnikom odpowiedzi na te pytania. 
W pałacu zostało już tylko cztery dziewczyny. America, która w finale części drugiej, już była spakowana i miała odejść, poszła jednak po rozum do głowy i zdecydowała się zagrać o wszystko. Została, choć Maxon wydawał się być nieco rozbity pomiędzy nią a Kriss. Postanawia także użyć wszelkich środków, by tą Jedyną zostać. America Singer uwodzicielką? Hmm, to mogłoby wyglądać ciekawie. 
Niestety takie nie jest i nie będzie, bo Ami w roli kuszącej hurysy jest nienaturalna i nieco śmieszna. Jedyne co może zrobić, to po prostu być sobą, tak jak do tej pory. Tylko, czy to wystarczy?
Bądźmy szczerzy, trzecia część trylogii Selekcja jest nudna. I wcale nie chodzi tu o to, żeby się nad książką pastwić, czy kogoś zniechęcać.
Pierwsza część pt. Rywalki, była naprawdę fajna. Widać było, że autorka ma pomysł, który jak na potrzeby tomu pierwszego, był dopracowany. Ciekawie przedstawiono ustrój społeczeństwa, podział na kasty oraz problemy, z jakimi borykają się Ami, jej rodzina oraz sąsiedzi. Ograniczenie kastowe bowiem nie tylko zabraniało ludziom robić to, do czego mieli zdolności, ale też pozbawiało ich w ten sposób szansy na lepsze życie. Moment, w którym dziewczyna z nizin, z burzą rudych włosów i równie ognistym temperamentem trafiła do grona Rywalek, był miłym powiewem świeżości. Część pierwszą czytało się miło, przyjemnie, tak jakby zjadało się pyszny ulubiony deser. Zresztą, kto czytał, ten wie, co mam na myśli.
A potem? 
Potem przyszła pora na Elitę, w której Ami i innych pięć dziewcząt się znalazły. Głowna bohaterka zaczęła się trochę miotać, jeszcze nie do końca pewna, czego właściwie chce. Odejść już nie, ale zostać też jakby jeszcze nie. Kiedy już była prawie pewna, zawsze wydarzyło się coś, co ją od tej pewności, odciągało.W dodatku zaczęła zdawać sobie sprawę, że bycie królową to nie tylko piękna oprawa sukni, przyjęć i słodkich wyznań. To także polityka, naciski z różnych stron, to wymagania i potrzeby ludu. Słowem, władza to ciężar i obowiązek, często bardzo uciążliwy. Dwójkę czyta się dobrze, ale już widać pewien spadek formy. Trudno dokładnie powiedzieć, czym jest on spowodowany, ale już nie jest tak świeżo i ożywczo, jak w części pierwszej. 
Wreszcie nadchodzi ta Jedyna i...
Być może dlatego, że z góry wiadomo, kto nią zostanie jest tak nudno i ospale. Po części można za to winić budowę fabuły, która zakłada, że nikomu nie wolno wychodzić z pałacu, bo na zewnątrz jest niebezpiecznie. W ten sposób lista rzeczy, które można robić w pałacu, zawęża się. Część trzecia jest, jak dla mnie, odwlekaniem tego, co i tak się zdarzy. Ami i Maxon, jedną szczerą rozmową mogliby zakończyć Selekcję i byłoby po sprawie. A tak, mamy jakieś dziwne sprzeczki, fochy, przemieszane planowaniem przyjęcia czy publicznym wystąpieniem. Czasem na scenę wpadną rebelianci, którzy po kilku strzałach uciekają. Aż chciałoby się zapytać, to po co w ogóle wpadają. Oprócz tego, nie wiem, jak innym czytelnikom, ale mnie pomiędzy Ami i Maxonem, brakowało ognia, tej elektryczności, która towarzyszy zakochaniu się.
Leży także sam finał. Zamiast postawić główną bohaterkę przed problemami, z którymi koniecznie powinna się zmierzyć, autorka zamiata wszystko pod dywan. Jest miło, słodko i szczęśliwie. A jak się zamiata? Tego już może nie napiszę, aby nie psuć czytania, tym którzy jeszcze nie zaczęli lub są w trakcie. 
Naprawdę nie lubię krytykować, ale po tak dobrym początku, oczekiwałam równie dobrego zakończenia. Stonowaną część drugą idzie przeboleć, bo wiadomo, że w trylogiach środek zawsze (albo przynajmniej zawsze) zwalnia. Ale jeśli ten spadek dotyczy też finału, to jest nieciekawie, a czytelnik jest zawiedziony. Osobiście jestem i trochę mi z tego powodu smutno.

11 komentarzy:

  1. Właśnie dzisiaj skończyłam czytać część pierwszą i też zrecenzowałam ;) Nie czyta twojej recenzji, zaczęłam ale zdradziła mi za dużo fabuły ;/ Mam nadzieję jednak że mi się zakończenie spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie czytałam żadnej książki z tej serii i sama nie wiem czy w ogóle warto zaczynać, gdyż zakończenia domyśliłam się już po przeczytaniu samego opisu tomu pierwszego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdzieś właśnie czytałem, że pierwsza część daję radę, a później jest już tylko gorzej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie, przeczytałam dwie pierwsze części i miałam nadzieję, że po słabej dwójce będzie dobry finał. Potrafię znienawidzić serię za beznadziejny koniec. Czytałam inne, pozytywne recenzje, więc mam nadzieję, że jednak się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Autorka pisze następne części, to nie jest trylogia :). Słyszałam dużo krytyki odnośnie tej książki, ale na pewno przeczytam, bo już dwie części mam za sobą.
    http://pasion-libros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowy nie dam, ale początkowo chyba była mowa o trylogii. :) W sumie to bez znaczenia, bo po kolejne tomy już nie sięgnę. Jak dla mnie to już odcinanie kuponów. Czasem trzeba wiedzieć, kiedy skończyć. :(

      Usuń
  6. Sam finał "Jedynej" również mi się nie spodobał. Wyglądał tak, jakby autorka nie wiedziała, co wymyślić i poszła po najmniejszej linii oporu. Jednak ogół mi przypadł do gustu i całą serię oceniam pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszym tomem byłam zachwycona i nawet mimo pojawiających się od czasu do czasu niezbyt pochlebnych opinii nadal mam ochotę przeczytać kolejne części ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tom pierwszy serii jest bezwzględnie najlepszy - to była jedna z moich ulubionych książek, z przeczytanych na początku tego roku. "Elita" troszkę mnie zawiodła, za mało się tam działo. "Jedyną" postawiłabym jednak wyżej niż Elitę - bohaterowie mimo wszystko się przemieszczali, bo mamy wyjście poza mury (plus na dach), Ami pojechała do domu na moment. Finał mnie troszkę jednak zaskoczył - szczególnie jak nagle na prowadzenie wyszła Kriss, ale jednak America to numer 1 w niezdecydowaniu. I jeszcze Ci rebelianci praktycznie w rodzinie - troszkę mnie jednak zaskoczyło (i zszokowało - kogo Ami poprosiła by prowadził ją do ślubu?!)
    Jednak każdy z trzech tomów szybko i dobrze mi się czytało - także chętnie poznam jeszcze dwa tomy nowelek plus tomy 4 i 5. Mam nadzieję, że autorka opowie więcej o tym antyutopijnym świecie (bo do tej pory było tego mało).

    OdpowiedzUsuń
  9. No to mnie lekko dobiłaś. "Rywalki" naprawdę mi się podobały (chociaż nie do końca umiem powiedzieć z jakiego powodu). Przy "Elicie" miałam ochotę wyrywać włosy z głowy (najchętniej Ami). Liczyłam więc, że "Jedyna " będzie ciut lepsza, bo tak jak napisałaś, dość powszechne jest, iż tom drugi trylogii zalicza "lekki spadek formy". No nic i tak sprawdze na własnej skórze jak to jest z tą częścią :P

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.