poniedziałek, 13 marca 2017

O zebrze, która chciała spasować czyli Kumba

Tytuł: Kumba
Reżyseria: Anthony Silverston
Scenariusz: Anthony Silvertsone, Rafaella Delle Donne, Jonathan Roberts
Wytwórnia: Triggerfish Animation
Czas trwania: 81 min.





Przyznam, że po Kumbę sięgnęłam w grypowej desperacji i nie spodziewałam się wiele po seansie.  Uznałam, że będzie to kolejna historyjka o gadających afrykańskich zwierzątkach, na które pogapię się w chorobowym otępieniu. Szybko okazało się, że fabuła Kumby ma, nawet rozdrażnionemu chorobą widzowi, do zaoferowania coś więcej niż tylko ładne animowane widoki i ciekawie wygenerowane komputerowo zwierzęta. 

Afrykańska sawanna. W odizolowanej od reszty sawanny, otoczonej kolczastą zaribbą oazie żyje sobie dostatnio stado zebr. Oczywiście gwarantem ich dostatku jest wspaniały wodopój, którym ani myślą się z nikim dzielić. Do czasu. 

Życie całego stada zaczyna się stopniowo zmieniać, gdy na świat przychodzi Kumba, młody samiec. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że Kumba ma pasy tylko na głowie, szyi i przednich nogach, zaś cały zad i tylne nogi ma śnieżnobiałe. W myśl starej zasady, że pojawienie się czegoś odmiennego od reszty, znamionuje kłopoty, zebry nie traktują Kumby zbyt przyjaźnie. Bohater boleśnie to odczuwa, tym bardziej, że wielka susza powoduje wysychanie wodopoju. Czyja to zatem wina? No oczywiście tego, kto jest inny od pozostałych. 
Załamany Kumba dowiaduje się o istnieniu  legendy głoszącej, że gdzieś daleko za górami znajduje się magiczne źródło, którego woda może przywrócić zebrze brakujące pasy. I tak podniesiony na duchu i skupiony na celu młody zebra wyrusza w długą, pełną niebezpieczeństw podróż, w trakcie której pozna nie tylko nowych przyjaciół, ale też zmierzy się z własnym przeznaczeniem, uosobionym w tropiącym go wytrwale lamparcie Fango. Będzie też musiał odpowiedzieć sobie na pytanie, czy brakujące paski czynią go kimś gorszym, innym, odstającym od grupy? Czy też może właśnie brak tych pasów sprawia, że jest wyjątkowy. Hmm, zależy, z której strony na to spojrzeć. 

Fabuła Kumby opiera się na teorii braków.  Wiele zwierząt, spotkanych przez Kumbę w trakcie podróży, musi się mierzyć ze swoją innością. Budzący postrach i grozę orzeł, wbrew głoszonej legendzie nie jest czarny, tylko biały. Sfiksowana samotnym życiem na farmie owca zakłada baranie rogi, by wydać się groźniejszą, a lampart Fango, choć, a może pomimo tego, że nie ma jednego oka, jest najpotężniejszym myśliwym na całej sawannie. Nie jest łatwo być innym od reszty takich samych jednostek. Kumba, orzeł, a nawet Fango boleśnie się o tym przekonali. Jednak to, jak sobie z tym poradzili, to już zupełnie inna sprawa. 
Kumba to mądra opowieść, której nie brakuje głębi. Maluchom spodobają się urocze surykatki czy pieski pustynne, dorosłych zaś rozbawią dialogi i łatwe do wyłapania aluzje do kultury popularnej. 

Przyznaję, że nie doceniłam Kumby na początku, a nie ma nic przyjemniejszego niż miłe zaskoczenie. Polecam obejrzeć film w rodzinnym gronie. Może to być świetny punkt wyjścia do dyskusji na temat poszanowania inności, niepełnosprawności i przełamywania stereotypów myślowych.

2 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że ostatnio sporo powstaje tego typu, animowanych, rodzinnych produkcji, przez co widzom trudno wyłapać, które z nich faktycznie zachowują w sobie jakiekolwiek wartości, a które stanowią płytką maszynę do zgarniania i tak nie adekwatnych do oczekiwań producentów, zysków. Chociaż Twoja recenzja brzmi naprawdę interesująco, średnio mam ochotę na KOLEJNĄ przygodę na sawannie. :c

    LimoBooks :)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.