czwartek, 15 czerwca 2017

Depresyjno-stalkerowskie klimaty czyli Nieznajomy z Mojave

Reżyseria: William Monahan
Scenariusz: William Monahan
Obsada: Oscar Isaac, Garrett Hedlund
Czas trwania: 93 min.
Gatunek: dramat psychologiczny







Hollywoodzki scenarzysta Thomas wyjeżdża na pustynię Mojave. Borykający się z problemami natury osobistej i widmem depresji, chce w odosobnieniu zastanowić się nad swoim życiem. Przypadkowo spotkany tam wędrowiec zmieni całe życie bohatera w koszmar bez wyjścia, okaże się bowiem seryjnym zabójcą turystów. Brzmi całkiem zachęcająco, prawda?  

Główny bohater wraca do domu, przekonany że zgubił intruza, tymczasem okaże się, że intruz nie dość, że bardzo dobrze go zna, to jeszcze coraz większymi krokami zbliża się do jego życia, życia jego bliskich i znajomych. Czy Thomas stał się celem psychopaty? Czy to może zwykły stalker? 

Przyznam, że spodziewałam się czegoś lepszego po tym filmie. Tak, od niechcenia wpisałam nazwisko autora scenariusza w wyszukiwarkę i przyjemnie się zaskoczyłam, okazało się bowiem, że to autor scenariusza do świetnej przecież Infiltracji z L. Di Caprio, Furii z M. Gibsonem czy Królestwa niebieskiego. Dlaczego zatem w przypadku Nieznajomego z Mojave z ekranu wieje nudą?  Trudno powiedzieć jednoznacznie. 

Tak naprawdę już od początku nie wiadomo, o co autorowi filmu chodziło. Główny bohater sprawia wrażenie zmanierowanego, rozpieszczonego bogacza z rozdmuchanym ego. Z drugiej strony nie wydaje się na tyle sławny, by zwrócić na siebie uwagę stalkera. 
Sam pomysł nie jest zły, gorzej z realizacją. Zabrakło, jak dla mnie, napięcia i suspensu w zakończeniu. Nie dowiedziałam się ani kim był nieznajomy, ani dlaczego akurat głównego bohatera upodobał sobie na swoją prześladowaną ofiarę. Spodziewałam się rozwiązania w stylu  Podziemnego kręgu, niestety jakoś się to po drodze rozmyło. Każda historia musi mieć pewną logikę, tutaj wyglądało to tak, jakby ze sceny na scenę, autor tracił koncepcję, o czym właściwie miał być ten film. 
Gra aktorska przeciętna, żeby nie rzec, słaba. Odtwórcy głównych ról robią jakieś miny i na tym koniec. Tak naprawdę najlepszy w tym wszystkim jest Mark Whalberg w roli uzależnionego od seksu i narkotyków scenarzysty, chodzący w puchowych butach i niedopiętym szlafroku. 

Szkoda mi zawsze historii mających potencjał, który nie wiadomo gdzie się podział. Niby coś jest, ale tego nie ma. Dlatego z żalem, ale nie polecam. Zmarnowany czas i poczucie, że historię położono już na samym początku.

Dziękuję!

1 komentarz:

  1. Nawet nie słyszałam o tym filmie i w sumie szkoda, że wyszło tak słabo, bo miałabym ochotę na dobry thriller psychologiczny. Ale nudnym filmom mówię "nie" xD

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.