Tytuł: Żona z Ameryki
Seria: Stare panny Swanlea, t.5
Stron: 384
Wydawca: BIS
Do przeczytania Żony z Ameryki
zachęcił mnie sam tytuł. W czasach, gdy Europa i Ameryka, nie znały się zbyt
dobrze, mocno podkreślano zwłaszcza różnice obyczajowe między ludźmi. Amerykanie jawili się jako zbyt swobodni,
zbyt szczerzy i za bardzo emocjonalni. Słowem, nie mieli pojęcia o międzyludzkim
obyciu i etykiecie towarzyskiej.
Piąty tom cyklu Stare panny
Swanlea opowiada historię uczucia hrabiego Ravenswood oraz przybyłej z Ameryki
Abby Mercer. Ich sytuacja jest nietypowa, bowiem młodszy brat Spencera Nat,
żeni się z Abby w imieniu brata, po czym znika z całym posagiem kobiety. Nieświadoma
podstępu Abby przybywa do rezydencji swojego męża, powodując tym niemały chaos
w jego życiu. Spencer wysoko postawiony urzędnik królewski, człowiek szanowany
i przestrzegający reguł, gdy dowiaduje się o czynie brata, jest zdecydowany
wszystko poukładać na nowo. Jest to dla niego gorący okres w ministerstwie,
dlatego proponuje Abby, żeby na trochę poudawali, że faktycznie są małżeństwem.
Pozwoli to uniknąć skandalu obyczajowego. Tymczasem za pomocą detektywów uda
się odnaleźć Nata i odzyskać choć część posagu.
Nate'a poznajemy już na początku powieści,
jeszcze przed jego zniknięciem i ani przez chwilę nie wierzymy, żeby mógł tak
niecnie postąpić. Nasuwa się raczej teoria, że wiedząc o tym, że Abby
faktycznie się bratu podoba, Nat trochę na siłę popycha ich ku sobie. Słowem
całe to małżeństwo jest sprytnym fortelem. Czy faktycznie tak jest? No cóż,
tego nie zdradzę.
Żona z Ameryki jest sympatyczną i
zabawną historią. Towarzyskie gafy Abigail nieobytej ze sztywną angielską
etykietą bawią do łez. Starania zazdrosnego Spencera, by choć trochę stłumić
bujną i egzotyczną urodę żony, w końcu kobieta to półkrwi Indianka, także powodują
wybuchy śmiechu.
Do tego produkcja toniku doktora Mercera,
wysmakowane sceny erotyczne oraz kilka wzruszających momentów czynią z tej
książki odpowiednią lekturę na zimne, wietrzne popołudnie. Dodatkowym
smaczkiem są sceny, w których spotykamy Morgana Pryce’a oraz jego żonę Clarę,
bohaterów części czwartej serii.
Bardzo polubiłam Abby i Spencera.
Po przygodzie Heleny i Daniela, ta część podobała mi się najbardziej i będę
bardzo miło ją wspominać, zwłaszcza scenę z chusteczką na parkiecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.