Tytuł: Dym i lutra
Wydawca: Nowa Proza
Stron: 372
Moja ocena: 8/10
Co wspólnego może mieć dym z lustrami i fantastyką? Na to pytanie, tak oryginalnej odpowiedzi potrafi udzielić chyba tylko Neil Gaiman.
Już we wstępie autor wyjaśnia, skąd wziął się taki tytuł książki i co ma to wszystko ze sobą wspólnego. Dym zaciera kontury i utrudnia widoczność, a lustra odpowiednio ustawione potrafią całkiem nieźle kłamać i łudzić tego, kto się akurat w nich przegląda.
Natomiast sama fantastyka jest takim właśnie lustrem, które krzywo odbija rzeczywistość, kłamie, zniekształca, pozwala nam interpretować świat.
Znany już i ceniony za Koralinę, Gwiezdny pył, czy magiczne Nigdziebądź autor, po raz kolejny zaskakuje i to dość mocno.
Dym i lustra to zbiór nowelek, opowiadań, a nawet wierszy i poematów tego autora. Pierwszym powodem zaskoczenia jest właśnie owa różnorodność, bo jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że Gaiman może mieć zadatki na poetę i to, jak dla mnie "poetę przeklętego", ponieważ i pod względem zawartości, jak i treści poematy te są prowokujące, szokujące i noszą znamiona dekadentyzmu.
Druga przyczyna zaskoczenia to tematyka utworów prozatorskich. Autor oscyluje na granicy realizmu i magii, swobodnie żongluje parodią i groteską, nawiązując do takich twórców jak H. P. Lovercraft, a uważny czytelnik dopatrzy się ukłonu w stronę twórczości S. Kinga, czy J. Carolla.
Jedne utwory są krótkie, drugie nieco dłuższe, ale wszystkie mają to specyficzne, czasem trudno uchwytne "coś", co nie pozwala o sobie zapomnieć i niczym natrętny refren znanej piosenki, krąży po głowie, nawet wtedy, gdy już tego nie chcemy. Jak bowiem zapomnieć o pisarskich wizjach autora, który często ze znanych już czytelnikowi historii wydobywa na światło dzienne nowe odcienie, najczęściej nieprzyjazne?
Zawartość Dymu i luster nie jest już tak zabawna i beztroska jak Londyn Pod, który choć nie był łatwy do przejścia, to miał sporo dobrych stron i w rezultacie główny bohater dobrowolnie do niego wrócił.
Obraz świata wyłaniający się z tego tomiku jest pesymistyczny, mroczny, a bohaterowie często wspominają własną młodość i czasy, kiedy mogli wszystko, bo świat leżał u ich stóp. Przegrane życiowe szanse, zaprzepaszczone ambicje, podeptane miłości, zdrada, apatia, bezczynność i przeżyte życie, bez szansy na powtórkę i poprawkę.
To co my mamy za życiową misję i kojarzymy z radością dawania dla św. Mikołaja jest karą, jak dla mitycznego Syzyfa wtaczanie głazu na górę. ( Mikołaj był...). Wynalazek, który ma uszczęśliwić ludzkość, nie daje radości swojemu twórcy, a świat prowadzi na skraj zagłady cywilizacyjnej (Zmiany). Nasze marzenia i pragnienia nigdy się nie starzeją, my - tak. (Szukając dziewczyny). Z kolei opowiadanie Tylko kolejny koniec świata, nic więcej prezentuje współczesnego wilkołaka, kompletnie odmiennego od stworzeń ze znanych i lubianych powieści na nastolatek. Załatwimy ich panu hurtowo jest literackim gdybaniem, co by było w przypadku, gdyby każdy z nas mógł sobie zrobić listę osób do usunięcia? Aż się ciśnie na usta maksyma: uważaj na to czego sobie życzysz... A zastanawialiście się kiedyś, co się dzieje z naszymi koszmarami po przebudzeniu? (Zamiatacz snów). Albo co skłoniło Lucyfera do zdrady i w efekcie spowodowało jego upadek? (Morderstwa i tajemnice). A na końcu do myślenia daje i dreszcz budzi historia Śnieżki i jej macochy. ( Szkło, śnieg i jabłka). Czy aby na pewno ta pierwsza była tą dobrą, a ta druga złą?
Zapytacie pewnie, czy w tej książce nie ma nic pozytywnego? Ależ jest. Prześwietne opowiadanie Rycerskość o staruszce, która znalazła Świętego Graala. Jest ciepłe i kojące w swej wymowie. Żałuję tylko, że umieszczono je na początku, a nie na końcu. Kiedy się już przeczyta o Śnieżce i jej macosze, nie pamięta się o staruszce i Graalu. Niestety.
Nasuwa mi się również spostrzeżenie, że Dym i lustra zdecydowanie nie jest książką dla dzieci, wręcz przeciwnie zdecydowanie dla dorosłych. Nie tylko ze względu na tematykę, jak i na sposób jej przedstawienia. Autor nie unika nazwania rzeczy po imieniu, czasem użyje dosadnego słowa lub wulgaryzmu. Faktycznie magia i fantastyka są tylko pretekstem do ukazania takich problemów cywilizacji jak samotność w wielkim mieście, marnowanie talentu, pogoń za pieniędzmi kosztem wartości rodzinnych, przemoc w rodzinie oczyma dziecka, bezdomność, AIDS.
Na uwagę zasługuje również wstęp od samego autora, w którym wyjaśnia, skąd czerpał pomysły do poszczególnych utworów.
Bardzo podoba mi się okładka, z idealnie dopasowanymi kolorami i swoją eterycznością. Śnieżka w centrum, z jabłkiem w dłoni, blada, z wyrazistym, dojrzałym spojrzeniem nie budzi zaufania i słusznie. Bo nie zaufanie ma budzić. Ma niepokoić i wzbudzać lęk. Mając za sobą lekturę finałowego opowiadania, chyba dziś na noc nie zostawię książki ilustracją do góry.
Za możliwość doznania
magicznej ułudy
w wydaniu autora
mojego ukochanego Gwiezdnego pyłu
serdecznie dziękuję
pani Katarzynie
z Wydawnictwa Nowa Proza.
Świetna książka, a największe wrażenie zrobiła na mnie chyba nowa wersja bajki o królewnie Śnieżce...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ciekawa. Jeszcze nie czytałam żadnej książki tego autora
OdpowiedzUsuńDo tej pory twierdziłam, że twórczość Gaimana mnie nie interesuje, ale chyba muszę zrewidować swoje poglądy. Napisałaś świetną, zachęcającą recenzję i zaczynam nabierać apetytu na książka tego autora. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPiękna okładka - przyciąga wzrok.
OdpowiedzUsuńA Gaimana lubię bardzo, chętnie poznam tę książkę.
Książka również za mną. Czeka w kolejce na recenzję :) Okładka jest cudaśna ;D
OdpowiedzUsuńTak okładka piękna, recenzja bardzo fajna.
OdpowiedzUsuńlubię autora i jestem ciekawa tej książki
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Bardzo, ale to bardzo chcę tę książkę.
OdpowiedzUsuńMam w planach, jest na mojej liście :) mam nadzieję, że niedługo po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę muszę teraz przeczytać! :D
OdpowiedzUsuńAutora bardzo lubię, więc z pewnością przeczytam!
OdpowiedzUsuńMam dylemat z tą książką:/ Jedni mówią, że słaba inni, że oryginalna... Lubię jednak Gaimana, więc zaryzykuję:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie mogę się już doczekać, kiedy przeczytam ją.
OdpowiedzUsuńFanka fantastyki nie jestem, ale na Gaimana mam od dłuższego czasu ochotę. Tak o nim głośno, że w końcu chciałabym poznać jego twórczość.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam i już niedługo zabieram się za czytanie, mając nadzieję, że porwie mnie wielka przygoda :)
OdpowiedzUsuńChętnie zapoznam się z książkami tego autora, ale zacznę może od "Gwiezdnego pyłu" ;D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam okazji czytać książek tego autora, ale kiedyś na pewno to nadrobię. :)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu mam wielką ochotę na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę.
OdpowiedzUsuńI kolejna świetna recenzja dotycząca dzieł Gaimana! Widzę, że nie mam co odkładać ich na później :)
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na tę książkę. Jednak po Twojej recenzji widzę, że warto się koło niej zakręcić :P
OdpowiedzUsuńJuż pewien czas temu czytałam o tej książce i jest już na mojej liście. :)
OdpowiedzUsuńBaaaardzo chciałabym to przeczytać! Po pierwsze - rewelacyjna, taka bajkowa, okładka, a po drugie fakt, że są to opowiadania - ostatnio mam na nie ochotę :D
OdpowiedzUsuńCudo! Nic dodać, nic ująć. Tylko, że ja nie potrafię w wypadku tego autora być osobą obiektywną.
OdpowiedzUsuń