czwartek, 12 grudnia 2013

G. P. Taylor: Mariah Mundi i Szkatuła Midasa

Autor: G. P. Taylor
Tytuł: Mariah Mundi i Szkatuła Midasa
Stron: 342
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Moja ocena: 8/10





Coraz częściej odnoszę wrażenie, że mimo ogromnej ilości nowych książek na księgarskich półkach, coraz trudniej o dobrą powieść dla młodszej młodzieży. Chciałoby się, żeby miała niepowtarzalny klimat, zawiłą intrygę, starą tajemnicę sprzed lat, sympatycznego, acz zwyczajnego bohatera i żeby po prostu była fajna. Kiedy podczas przeglądania zapowiedzi natrafiłam na notkę o książce G. P. Taylora pomyślałam, że to może być właśnie to. Ilustracja okładkowa i tytuł książki brzmiały zachęcająco. Co prawda imię głównego bohatera jak dla mnie nie było zbyt trafione, ale potem uznałam to za szczegół na tyle mały, że jakoś specjalnie nie rzutował on  na fabułę powieści.
Mariah Mundi i Szkatuła Midasa to pierwsza część przygodowo fantastycznego cyklu dla młodszego czytelnika, choć i starsi miłośnicy  przygody także znajdą tutaj coś dla siebie. 
Akcja powieści toczy się w wiktoriańskiej Anglii. Głównym bohaterem jest nastoletni Mariah Mundi, sierota, wychowanek Szkoły Kolonialnej. Po ukończeniu szkoły chłopiec nie ma innego wyjścia, jak zatrudnienie się tam, gdzie się da, dlatego istnym darem od losu okazuje się praca w charakterze pomocnika iluzjonisty, występującego w nadmorskim hotelu Regent. Mariah wyrusza w długą podróż i jeszcze nie dotrze dobrze do celu, a już nieświadomie wplącze się w intrygę, która odmieni całą jego przyszłość. Przypadkowo spotkany nieznajomy daje bowiem chłopcu na przechowanie przedziwną talię kart, co do której wiele osób rości sobie pretensje. Karty to jednak dopiero początek, a prawdziwa przygoda zacznie się po przybyciu Mariah do hotelu. Na miejscu chłopiec pozna swoją rówieśniczkę Saczę, właściciela hotelu, zgrzybiałego i ekscentrycznego Otto Lugera, iluzjonistę Basmalę oraz wiele innych indywiduów, tak samo dziwnych jak i strasznych.
Od Saczy Mariah dowie się, że jego poprzednik Felix, zniknął w tajemniczych okolicznościach. Gdy bohaterowie udadzą się na zwiedzanie zakamarków olbrzymiego hotelu, okaże się, że magiczne sztuczki i i zabawianie gości, to tylko przykrywka dla ponurej tajemnicy, jaką skrywają podziemia tej zmechanizowanej budowli. Od tej pory historia ruszy z kopyta i nie zatrzyma się aż do samego finału.
Pierwsza część cyklu o przygodach Mariah Mundi zapowiada naprawdę obiecujący cykl. Główny bohater jest zwyczajnym nastolatkiem, bez magicznych mocy, czy tajemniczego przeznaczenia. Ot przeciętny sierota, którego rodzice zginęli, i który od tej pory musi radzić sobie sam. Prawdopodobne jest, że w śmierci rodziców głównego bohatera istnieje jakaś zagadka, ale ten wątek póki co jedynie delikatnie zasugerowano. Ponadto Mariah  jest sympatyczny i taki powiedziałabym "wypośrodkowany", tzn. ani się celowo w kłopoty nie pcha, ani ich unika. Raczej idzie z nurtem wydarzeń, bystro obserwując co się wokół niego dzieje.
Dużą zaletą powieści jest sam jej klimat. Angielskie mgły, stare zaułki, tajemnicze, podziemne przejścia, czy to pod miastem, czy pod hotelem Regent i czające się w ciemnościach stwory; wszystko to powoduje, że książkę czyta się z naprawdę dużym zainteresowaniem, a dreszcz emocji nie raz przebiega po plecach.
Ogromną pomysłowością wykazał się także autor tworząc całą galerię postaci, z których żadna nie jest tą, za którą się ją uważało lub za którą się sama podaje. Każdy ma tu bowiem własne cele do zrealizowania, własne skarby do zdobycia, a droga do nich bardzo często wiedzie dosłownie po trupach. Może się także okazać, że nie wszyscy są ludźmi, a jedynie ich fizycznie przypominają. Dzięki tej nietuzinkowości bohaterów do samego końca książki czytelnik nie może być pewien, kto jest tym dobrym, a kto tym złym i komu faktycznie zaufać można, a  komu absolutnie nie wolno.
Akcja powieści toczy się bardzo szybko, czytelnik nie ma czasu na oddech, tak jak nie mają go Mariah i Sacza, którzy zgodnie z zasadą "z deszczu pod rynnę", wciąż pakują się w kolejne niebezpieczeństwa i co rusz muszą brać nogi za pas. Wydostają się z jednych tarapatów, aby wpakować się w kolejne i tak w kółko.
Co czego tak naprawdę służy talia kart Pandżandrum i co można zobaczyć, jeśli się ją właściwie ułoży? Czym jest tytułowa Szkatuła Midasa? Co się stało z pozostałymi chłopcami i kogo Mariah może uznać za sojusznika w tej przygodzie? Na te i kilka innych pytań odpowiedzi daje pierwsza część cyklu o przygodach Mariah Mundi. Nietrudno się jednak domyślić, że to dopiero początek i że kolejne części, zaoferują czytelnikowi jeszcze więcej wrażeń.
Książkę czyta się naprawdę dobrze i przyznam, że byłam mile zaskoczona. Gdybym miała określić grupę docelową, do której książka jest skierowana, powiedziałabym, że właściwie każdy znajdzie tu coś dla siebie. Młodszy czytelnik z pewnością zachłyśnie się prędkością fabuły i dobrze odmalowanym tłem historii, a starszy czytelnik doceni zawiłość i dokładność intrygi.
Warto także wspomnieć, że na styczeń 2014 roku planowana jest ekranizacja tej powieści, co dodatkowo świadczy o jej atrakcyjności.
Poniżej plakat do filmu i strony Filmwebu
Zapowiada się naprawdę ciekawie!










Za książkę dziękuję pani Sylwii z Wydawnictwa 
Dolnośląskiego.
Pozdrawiam ciepło!


Recenzja publikowana także na:
Księgarnia Gandalf
Księgarnia Matras

4 komentarze:

  1. No to chyba musisz przeczytać "Zwiadowców". Dotarłem tylko do piątego tomu, ale bawiłem się świetnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja akurat mam w kolejce dwie książki dla młodszej młodzieży i zapowiadają się ciekawie. Ale widzę, że tej też się warto przyjrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka interesowała mnie już od jakiegoś czasu, a Twoja recenzja tylko to spotęgowała :D Całe szczęście mam ją już na półce :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi inetesująco, musze chyba pokusić się o egzemplarz:)

    OdpowiedzUsuń

Co jednemu się podoba, drugiemu nie musi i na odwrót. Szanujmy się wzajemnie wyrażając własne opinie.
Wszystkie komentarze o treści obraźliwej, wulgarnej i tym podobnej będą usuwane.
Jeśli nie potrafisz wyrazić własnego zdania, bez obrażania drugiej osoby, to lepiej nie wyrażaj go wcale.